Ach, te krótkie łapki... Nie nadążałam za basiorem. Wilk jednak czekał
na mnie. Szliśmy przez jakiś czas, lecz w końcu doszliśmy do alphy.
-Dzień dobry... Czy... Czy mam przyjemność z Morte?
-Tak - uśmiechnęła się wilczyca - Coś się stało, maluchu?
-Bo moi rodzice... - Ziewnęłam. Czy to było okazanie braku szacunku?
-Tak? - Uff... najwyraźniej nie zwróciła na to uwagi
-Zostali zastrzeleni przez wysokie bezogony... - Zaskomlałam - Nie żyją...
-Więc nie masz rodziców? -wtrącił się basior
-Tak... - Łza spłynęła po moim policzku i spadła na ziemię. z tego
miejsca wyrosła mała różyczka. Spojrzałam zdziwiona na to miejsce. To
była... czekoladowa róża.
-Morte, może młoda mogłaby, no wiesz, dołączyć? - uciszyło mnie to, że wilk chciał zrobić wszystko, bym dołączyła
<Morte? Lub Radio, jeżeli bardzo chce? ;}>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz