sobota, 11 października 2014

Od Verme - Towarzysz

To było bardzo dawno temu. Niedługo po mojej przemianie. Postanowiłem się zagłębić w labirynt. Przemierzałem korytarze tak cicho jak tylko umiałem. Nie wiedziałem dlaczego tak myślę ale.. coś tutaj było.Coś co nie tolerowało współlokatorów. Przyspieszyłem. Byłem już w otoczeniu , które kojarzyłem. Ten schemat się już powtarzał , więc z łatwością znalazłem dalszą drogę. Nim się obejrzałem zapadł zmrok. Schowałem się pod lianami , które oplatały mur i czekałem na sen. Ten , jednak nie przychodził. Leżałem tam i leżałem a kiedy w końcu poczułem jak powieki robią się ciężkie. Wtedy to usłyszałem. Głośny stukot metalu o kamień. Wytężyłem słuch. Dźwięk stawał się coraz głośniejszy. Schowałem się głębiej w liany i schowałem skrzydła do tyłu. Nagle stukot ustał. Otoczyła mnie nie przerwana cisza. Nagle rozerwał ją krzyk. Taki jak wtedy. Pełen bólu i rozpaczy , nieludzki. Ponownie usłyszałem coraz głośniejszy stukot. Bestia przyspieszyła.

A Griever from The Maze Runner
Ominęła mnie. "Niebezpieczeństwo minęło" pomyślałem. Odetchnąłem. To była czysta głupota. Usłyszałem jak bestia się odwraca i biegnie w moją stronę. Rozerwała liany. Leżałem twarzą w twarz z tą cholerną karykaturą. Ryknęła ponownie w geście triumfu.



Złapała mnie za skrzydła i podniosła w górę. Zza niej wychylił się obrzydliwy , metalowy ogon. Na końcu niego widniała strzykawka. Poczułem ukłucie. Czułem się tak jak wtedy. Trucizna wlała się w moje żyły. Zemdlałem.

~Po przebudzeniu~

Obudziłem się. Naprawdę się obudziłem. Ta cholerna karykatura leżała tuż obok. Już nie wyglądała tak strasznie. Otworzyła oczy.

-Ochronić.- Wypluła. To nie był głos. To był bulgot. Żadnego człowieczeństwa...

END

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz