Siedziałam na ściętym pniu drzewa i wywęszyłam coś dziwnego.
- A co to do cholery. - Szepnęłam. Zapach był mi nie znany, czułam że to
jakiś wilk, ale wcześniej go nie czułam. Ruszyłam więc w krótką
wędrówkę. Znalazłam się w lesie zobaczyłam dużego białego wilka.
Schowałam się w krzakach. Wilk mnie usłyszał. Zaczął się zbliżać do
mnie, postanowiłam sama wyjść, tak więc wyskoczyłam z krzaków i prawie
dotknęłam basiora. Nie cofnęłam się on stał bez ruchu, uniosłam głowę i
zobaczyłam jego miętowe oczy. Znowu spóściłam głowę i cofnęłam się.
- Kim jesteś? - Zapytałam.
- Nie ważne, idź sobie. - Szepnął.
- Czemu szepczesz?
- Bo mogę.
- Ale nie musisz.
- Idź sobie.
- Nie chcem.
- To ja pójdę.
Zrobił krok do przodu, ale wyskoczyła i zatrzymała go.
- Nie!
Ten spojrzał na mnie krzywo.
- Hym.
- Ja jestem Tara. A ty? Powiedz proszę.
<Cato?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz