Od dłuższego czasu chodziłam po lesie. Mimo iż zima to moja ulubiona
pora roku, nie wyglądało to na zimę. Wręcz przeciwnie-Jak na luty było
mi aż za gorąco. Nigdzie nie było śniegu, a niebo było tak czyste, że
przez najbliższy tydzień nie spadnie z niego ani jedna kropla deszczu
czy płatek śniegu. Zwierzyna pasie się na łąkach. Wszędzie pełno
zieleni. Woda w rzekach i strumieniach bije ze źródła jak oszalała. Zima
jest przereklamowana. Niby przysłowie mówi"luty, ubierz ciepłe buty" a
śnieg utrzymywał się co najwyżej przez tydzień. Tam, gdzie tydzień temu
leżała gruba śnieżna czapa, teraz jest gęste błoto. Czuję się jak bym
szła po bagnisku.
-Nosz jasny szlak!-Krzyknęłam po tym, gdy zaczęłam zapadać się w gęstym błocie tuż koło jeziora.
Na moje szczęście niedaleko rósł krzew dzikiej kaliny. Wgryzłam się w
gałąź i zaczęłam "wypływać" z błocka. Po chwili, gdy stałam już na
lądzie zobaczyłam, że wyglądam jak potwór z Loch Ness. Miałam szczęście,
że tuż obok było jezioro. Wskoczyłam do lodowatej wody. Cały osad
spłynął ze mnie. Gdy wyszłąm na brzeg, spostrzegłam że ktoś mnie
obserwuje....
<Ktoś? Obojętnie kto? ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz