Chodziłam zagubiona, dopiero co odzyskałam wolność i nie było już bata
na moim ciele, krwawiących ran ani męczarni. To co się przydarzyło
nauczyło mnie jednego, licz na siebie. Nie sądzę że ktoś mnie jeszcze
pokocha, czy też uratuje. Natrafiłam na nieznane mi tereny, wyczułam to
gdy byłam w jakimś lesie, zaczęłam się cofać powoli, nagle zza krzaków
wyskoczył wilk. Szybko wskoczyłam na drzewo, jednak wyczuł moją
obecność.
- Kim jesteś i gdzie jesteś!?
Siedziałam przyglądając się na jednej z gałęzi. Po chwili zeskoczyłam.
- Jestem Tara.
- Co tu robisz? - Spytał łagodnie.
- Błąkam się, zabłądziłam.
- Chcesz dołączyć do nas?
- Czyli wataha?
- Tak.
- Mogę spróbować.
Wilk ten był alfą, przedstawił mnie swojej partnerce Morte, przyjęli
mnie. Poszłam na łąkę, robiłam wianki z kwiatków po chwili ktoś
przyszedł do mnie.
- Hej!
Milczałam.
- Jak masz na imię?- Zapytał.
- Tara, ale mów mi jak chcesz. - Mówiłam wciąż przeplatając kwiaty.
<Ktoś chce dokończyć?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz